Podróż Prowansalska wioska nas stawem
Temin wyprawy do Prowansji wybraliśmy trochę przymusowo w lipcu. Obawa przed upałami trochę studziła moje emocje - tydzień zwiedzania w skwarze budził małą obawę. Podróżowanie własnym samochodem, nawet wyposażonym w klimatyzację w pełnym słońcu i skwarze może być trochę męczący. Szczególnie dla tych, dla których gorąco jest już czasami w Polsce. Czyli dla mnie.
Niemniej jednak miejsca do których się wybieraliśmy rekompensowały w pełni ewentualne niedogodności wysokich temperatur.
Nasze obawy były niepotrzebne. Temperatura podczas naszej wycieczki do Prowansji była typowo nadbałtycka. Wyprawa była jednak wyczerpująca, staraliśmy się odwiedzić jak najwięcej interesujących miejsc, szczególnie tych typowo natury prowansalskiej. Każdego dnia bezcenne były miejsca gdzie można było przysiąść w cienu drzew i odpocząć kosztując aromatycznej kawy.
Pewnego dnia kolejną wycieczkę rozpoczęliśmy na lokalnym rynku. Dwie godziny spędzone pomiędzy straganami były bardzo emocjonujące i radosne, jednak z lekką ulgą wyruszyliśmy do kolejnej wioski. Po zaparkowaniu samochodu na uboczu wyruszyliśmy na długi spacer - wycieczkę uliczkami. Droga prowadziła na wzgórze, na którym posadowiona była starożytna baszta, skąd rozciągał się widok ponad dachami wioski. Namierzyliśmy kolejny cel - kościół.
Zanurzyliśmy się w wąskie uliczki, którymi potrafiły przemieszczać się samochody, mijając ich liczne przykłady, choć na pierwszy rzut oka wydawało się, że szerokość prześwitów między domami nie wystarcza na przejazd chociażby najmniejszego z nich.
Po "zdobyciu" kolejnego celu na wzgórzu, nasze zmęczone kroki kierowały się samoistnie w dół północnego zbocza wioski. Prowadziło nas przeznaczenie. Chociaż czytaliśmy o miejscu, którego instynktownie szukaliśmy, nasze nadzieje, po godzinnej marszrucie bez śladu znaku o nim, były już skutecznie nadwątlone.
Nagle zza ostatniego zakrętu uliczki ukazał się widok, który staraliśmy się sobie wielokrotnie wyobrazić. Duży staw z kamiennym obmurowaniem, otoczony drzewami i licznymi stolikami kilku kawiarenek. Widok iście idylliczny i romantyczny. Zapach kawy, chłód bijący od wody, cień drzew i urok domów położonych nad stawem - idealne miejsce na odpoczynek. No i idealny krajobraz dla fotografii. Zajęliśmy się uwiecznianiem tego miejsca z wszystkich możliwych stron. Zrobiliśmy chyba wszystkie możliwe ujęcia, kiedy wzrok padł na zegarek. Nawet nie poczuliśmy jak długo przemykaliśmy sie wokół stawu zachwycając się i pstrykając fotki.
Na kawę już nie było czasu. A szkoda. Może następnym razem ...
Na osłodę, a właściwie dla podniebienia powrotna droga zaprowadziła nas do niewielkiej winiarni gdzie zaopatrzyliśmy się w kilka plastikowych kanisterków prowansalskiego wina. Idealne na wieczorne wspomnienia z wycieczki. Agnieszka i Tomasz